Nie tak dawno temu wróciłam do aktywności zawodowej (po znaczącej przerwie). Good for me!
Oczywiście wiązało się to z wywróceniem mojego ówczesnego rozkładu dnia do góry nogami. Jest wiele plusów, kilka minusów, ale ogólny rozrachunek wychodzi pozytywnie. Wśród minusów oczywiście jest mniej czasu na dzierganie, że nie wspomnę o robieniu zdjęć i pisaniu (ale tego nigdy zbytnio nie lubiłam).
Mimo wszytko między pracą, domem, dziećmi, praniem, sprzątaniem, gotowaniem itp. szydełko nie poszło w odstawkę. W międzyczasie (tak zwanym) wyszydełkowałam kilka różności.

I tak, pierwszą skończyłam szydełkować lalkę ze wzoru Moniki z Woolfriends. Długo mi z nią zeszło bo zwyczajowo utknęłam robiąc włosy.

Następnie przyszła pora na kolejną czapkę. Tym razem niezbyt grubą, ot taką w sam raz na jesień lub wiosnę. Czapka wykonana szydełkiem tunezyjskim z niezawodnej 100% bawełny YarnArt Ideal (czasza) i YarnArt Ideal Crazy (ściągacz).

I jeszcze kilka pojemników na przybory do pisania. Szydełkowane moim ulubionym ściegiem pojemnikowym czyli półsłupkami przerabianymi przez środek (ang. center single crochet). Przy okazji nauczyłam się jak szydełkować w okrążeniach tak by nie było widać miejsca zamykania danego okrążenia i przejścia do kolejnego!
Pojemniki oczywiście z bawełny – sprawdzony sznurek bawełniany 3 mm z Miłej Druciarni.

Wyszydełkowałam jeszcze kilka drobiazgów, ale niestety nie mam ich zarchiwizowanych a w międzyczasie wybyły już z domu. Tak jak kolejny królik grzechotka 😉